sobota, 10 stycznia 2015

Jak wyjść z rutyny i podjąć nowe wyzwania

Co jakiś czas sporządzam sobie listę zadań, które nazywam proaktywnymi. Są to nowe inicjatywy służące rozwojowi osobistemu i mojej firmy; w przeciwieństwie do zadań reaktywnych, wynikających z bieżącej sytuacji i rutyny. Inspiracjami bywają dyskusje ze współpracownikami i Klientami oraz obserwacje rynku. 
Szczególnie początek roku obfituje w takie mocne postanowienia, aby pozytywnie się zmieniać. Jak to jednak bywa, w miarę upływu czasu i nawału bieżących obowiązków, bardzo trudno zachować dyscyplinę i konsekwentnie realizować nowe pomysły. A w nich przecież tkwi szansa rozwoju i utrzymania pozycji na rynku. Jak się zmobilizować, gdy nikt się nie upomina o zaległe zadania?
Przez lata wypracowałem 2 metody:
1. Zachowanie balansu pomiędzy zadaniami reaktywnymi a proaktywnymi
W zarządzaniu czasem i planowaniu pracy najczęściej stosujemy podstawową metodę priorytetyzacji zadań, wynikającą z kwalifikacji na zadania ważne i pilne. Zwykle oceniamy aktywności proaktywne jako ważne, ale niekoniecznie pilne. Konsekwencją tego bywa ciągle przesuwanie ich na późniejszy termin, ponieważ wśród tych reaktywnych (generujących bieżący biznes) jest również wiele ważnych. Postanowiłem przeznaczać co najmniej 3 godziny w tygodniu na zadania proaktywne-rozwojowe z mojej listy, niezależnie od bieżącego obciążenia. Jak się nie da w tygodniu, to w weekend.

2. Powołanie zewnętrznego "kontrolera"
Dopóki nasze proaktywne zadania są ukryte (znajdują się na "prywatnej" liście), to ich ignorowanie lub przesuwanie w czasie jest względnie łatwe i bezbolesne. Dla tych, którzy mają kłopot z samodyscypliną proponuję ujawnienie tych zapisów zaufanej osobie (bliskiemu współpracownikowi lub wspólnikowi) i poproszenie go o monitorowanie i motywowanie.
Powyższe rozwiązania znacznie zwiększają szansę wdrożenia i sprawdzenia skuteczności nowych inicjatyw biznesowych i rozwojowych.