Zaczynałem
moją praktykę coacha ponad 10
lat temu. Wówczas
w Polsce była
to metoda raczej nieznana i kojarząca
się z
indywidualnym szkoleniem dla menedżerów. Co więcej, wielu decydentów traktowało coaching jako
"koło
ratunkowe" dla tych, którzy
sobie nie radzą.
Nie muszę wyjaśniać, jak bardzo
nietrafne i szkodliwe były
te stereotypy.
Na szczęście,
to się zmieniło dzięki dobrym praktykom
i stowarzyszeniom zawodowym coachów.
Dzisiaj, w wielu środowiskach
biznesowych i na najwyższych
szczeblach hierarchii przedsiębiorstw,
korzystanie z indywidualnych sesji coachingowych jest naturalne i wręcz dobrze
postrzegane.
W "czystej postaci" coaching jest metodą pracy, w której coach nie
rekomenduje nowych rozwiązań i zachowań, lecz stara się doprowadzić coachowanego do
podjęcia własnych decyzji -
poprzez zadawanie pytań
i prowokowanie do zakwestionowania status quo. Coachowany upewnia się co do wybranych
kierunków działania i z większą odwagą podejmuje nowe
wyzwania.
Z mojego doświadczenia
wynika, że
dotychczasowa formuła
coachingu nie zawsze jest wystarczająca.
W pewnych sytuacjach coach powinien wyjść
poza dotychczasową
rolę i
służyć informacją zwrotną lub nawet poradą. W długoterminowych
relacjach, opartych na zaufaniu i pełnym
rozumieniu sytuacji Klienta, coach powinien nieraz interweniować, w dobrze pojętym interesie
Klienta. Oczywiście,
zajęcie wyraźnego stanowiska
przez coacha może
nastąpić po wyczerpaniu możliwości jakie daje
klasyczna metoda coachingu.
Czy to ciągle
coaching, a może
mieszanka coachingu, mentoringu, treningu i czegoś
tam jeszcze? Mniejsza o terminologię,
ważna jest
identyfikacja coacha z celami rozwojowymi coachowanego.
Tak przynajmniej widzę
moją rolę.